Moje spotkania z Ojcem Świętym

22 maja 1995r.

W związku z wizytą Jana Pawła II na Podbeskidziu w maju 1995 r, ojcowie dominikanie z Duszpasterstwa Akademickiego w Poznaniu zorganizowali rekolekcje w Hermanicach. Odbywały się one przez cztery dni poprzedzające pobyt Ojca Świętego w Skoczowie 22 maja. Uczestniczyło w nich około czterysta osób, głównie młodych , którzy poprzez wspólną modlitwę, różne konferencje i spotkania przygotowywali się do głębszego przeżycia spotkania z zastępcą Chrystusa. Wśród tej młodzieży było również kilkoro absolwentów targanickiej szkoły.

Poniedziałkowy ranek 22 maja był pochmurny, deszczowy i zimny.Młodzi ludzie kończyli przegotowania do niezwykłego spotkania na hermanickiej łące, którą wielodniowe deszcze zamieniły w błotniste bagno. Z ławek i białych płócien został ułożony ogromny krzyż, a młodzi ustawili się wokół niego. W ten sposób stawali się znakiem dla Ojca Świętego, który miał przelecieć nad łąką, że są, że czuwają, że z niecierpliwością oczekują spotkania. Do końca wierzyli, że dojdzie ono do skutku, mimo fatalnych warunków atmosferycznych. Wreszcie po godzinach oczekiwania, dało się słyszeć odgłos helikoptera, wyłaniającego się zza chmur i kierującego się nad łąkę. Wielka radość ze spotkania – choć nie bezpośrednio – z  Ojcem Świętym uzewnętrzniła się przez entuzjastyczny śpiew, wymachiwanie kolorowymi wstążkami, przez łzy szczęścia na twarzach.

Duch wspólnoty zjednoczył wszystkich oczekujących z Ojcem Świętym i z samym Bogiem.Z powodu złej pogody helikopter nie lądował, Papież jedynie z jego pokładu pobłogosławił zgromadzonych na hermanickiej łące młodych ludzi. Rzucił także pięć różańców, którymi zwykle obdarowuje pątników. Niewielkie przedmioty, spadające z helikoptera, nie były widoczne na tle nieba. Ludzie zaaferowani spotkaniem z Ojcem Świętym, nie zwrócili na nie uwagi.

Upadły w błoto. Jednak kilka osób, które widziało małe futeraliki, rozpoczęło poszukiwania. Wydawało się to niemożliwe, by znaleźć cokolwiek  na tak wielkim obszarze błotnistej łąki. Ale przecież dary  Papieża musiały zostać odnalezione ! Nie mogło być inaczej!

I rzeczywiście, w ogromnym błocie, w zdeptanej trawie odszukano wszystkie różańce.Aż trzy spośród nich odnalazły dziewczęta z Targanic! ( Barbara Cholewa, Anna Walczak i Ewa Hutniczak). Owe wymarzone dary:  błogosławieństwo, połączone z prośbą o modlitwę.

Bo przecież te kilkadziesiat paciorków, zebranych w grupy i połączonych krzyżem są po to, by ich używać, by modlić się na nich, odliczając kolejne “Zdrowaś”, a nie tylko po to, by były jedynie miłą pamiątką spotkania z Ojcem Świętym, położoną gdzieś na widocznym miejscu i pokrywającą się kurzem.

Posiadanie różańca od Papieża to zaszczyt, ale i  zobowiązanie ; to włączenie własnej modlitwy w modlitwę Piotra naszych czasów, która ogarnia cały świat.

Te  różańce, otrzymane w przedziwny sposób od Ojca Świętego, brane do ręki, by spotkać Boga na modlitwie, przypominają młodym to spotkanie z maja 1995 roku.Przywołują także słowa Karola Wojtyły, skierowane do rodaków niedługo po wyborze na  Stolicę Piotrową. Prosił on wówczas: “ Nie zostawiajcie mnie samego”! To wielka prośba o modlitwę. Papież wciąż potrzebuje naszej modlitwy, potrzebuje naszego wstawiennictwa, by móc służyć wszystkim.

Anna Kierczak była uczennica  Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II Targanicach